Sama nie wiem jak to się stało, że polubiłam gotowanie. Może osłabła nienawiść do mojej szefowej, która z ograniczonym zaufaniem, spoglądała z niepokojem przez moje ramię każdego dnia, czym doprowadzała mnie do spazmów tak mocno, że na kilka dni przed osadzeniem mnie na stanowisku szefa kuchni, miałam w głowie nikczemny plan, zostawienia jej, po chamsku, na lodzie. Kiedy przyszedł list potwierdzający zdanie egzaminu z norweskiego, wiedziałam że będzie to dobry dzień i przywlecze się do mnie coś jeszcze radosnego. Tak też było. Zadzwoniła i obwieściła, że zostałam szefem kuchni, co nie ukrywam posmyrało moje ego, bo zaraz zaświtała myśl, że będę mogła jej pokazać co potrafię, że będzie to swego rodzaju sposón na złośliwie odegranie się za to szpiegowanie mnie każdego dnia. I tak sobie szefuje kolejny miesiąc. Mam wolna rękę, cała kuchnia jest pod moja opieka, co także wiąże się z wielkimi obowiązkami i stresem, ale w każdej pracy jest coś cz...
Opowieści dziwnej treści. Dziwy bez cudów